chajzer filip zona
odpowiedziałeś na moje pytanie w sprawie Shipley. Czemu miałoby ją interesować, że ktoś włamuje się do twojego kompa? Allbeury zwlekał z odpowiedzią częściowo dla dobra Novaka. Ale także dlatego, że coś innego przyszło mu nagle do głowy. - Shipley mogłoby to obchodzić z kilku przyczyn - rzeki wolno. - Głównie z powodu moich plików na temat Lynne Bolsover i Joanne Patston. Novak milczał przez chwilę i nagle znów wezbrała w nim furia. - Nie gadaj głupstw. Allbeury nie odpowiedział; umysł pracował mu na zwolnionych obrotach. - Co to za pierdolone dowcipy? - nalegał Novak. Prawnik nie słuchał, zajęty wytężaniem pamięci. Inne pliki na twardym dysku. Na temat Lizzie i Christophera Wade'a. I jeszcze notatki w kalendarzu: obiad w mieszkaniu Wade'ów, drinki z Lizzie w Savoyu. Poza tym... Lizzie Piper była ofiarą przemocy domowej, podobnie jak Lynne Bolsover i Joanne Patston. - O Boże! - Co teraz? - Novak kręcił głową z niesmakiem. - Co jeszcze wymyślisz? Co według ciebie, Clare jeszcze zrobiła? Wstąpiła do pieprzonej mafii? Allbeury wyjął z kieszeni komórkę i znów wybrał domowy numer. Usłyszał włączający się automat i przerwał połączenie. - Wychodzimy. - Nigdzie nie idę - zaprotestował Novak. - Musisz pójść ze mną. W tej chwili! - Nie płacisz mi teraz za usługi, Robin. Allbeury wziął kluczyki. - Mike, kochasz Clare? - Nie zadawaj mi takich głupich pytań, popaprańcu! Prawnik już był przy drzwiach. - Jeśli naprawdę ją kochasz, to lepiej chodź! 100 Lizzie ocknęła się oszołomiona, półprzytomna z bólu. W ciemności. Niezupełnej jednak; z góry dochodziło słabe światło. I jakiś dziwny dźwięk. W ułamku sekundy wszystko wróciło znowu, napełniając ją przerażeniem. Tamta kobieta... wariatka... zepchnęła ją do szybu windy. To nie był wypadek, o nie! Zrobiła to z pełną premedytacją, z zimną krwią. Znowu ten dźwięk. Lizzie zaczęła podnosić głowę ku światłu, ale nagle przestraszyła się, że może sobie uszkodzić kręgosłup.