Matthew poczuł, że szczęki same mu się zaciskają, ale spróbował
pokryć rozczarowanie żartobliwym tonem: - Więc nadał uważasz mnie za paranoika? - Może trochę - przyznał Karl - ale nie winię cię o to. Matthew nic nie odpowiedział. - Chyba powinieneś spróbować jeszcze raz z innym terapeutą, tak jak sugerowałeś wcześniej. Powiedz Karo wprost, że się nie uchylasz, lecz tylko pod warunkiem, że to będzie ktoś neutralny. 109 - Strata czasu - burknął Matthew. - To zła postawa. Czas mijał, ale nic się nie zmieniało. Pierwszy sierpień Matthew w Londynie: w jednej chwili upał, w następnej zimno i mokro. Ich małżeństwo się chwiało. Koniec zajęć szkolnych niczego nie zmieniał, gdyż Matthew musiał chodzić do pracy. Dziewczynki miały matce za złe, że nigdzie nie wyjeżdżają, ale Karolina i Matthew woleli na tym etapie nie ryzykować wspólnej podróży. Groziłoby to nieuchronną katastrofą. - Dlaczego nie możemy wyjechać same? - spytała kiedyś Imogen matkę w kuchni, wiedząc, że Matthew to słyszy. - Bo nie wyobrażam sobie urlopu bez niego - odpowiedziała Karo. Poczuł do niej taką wdzięczność za te słowa, że omal nie pobiegł do biura podróży, aby zarezerwować bilety dla żony i dziewczynek. Na szczęście w porę sobie uświadomił, że ten dar miłości także prawdopodobnie zwróciłby się przeciwko niemu. „Zadowolony, że się nas pozbył" - tak skomentowałaby to Flic albo Imo, a Karolina zastanawiałaby się potem, czy czasem nie mają racji. Nie było więcej nacisków w kwestii terapii - zarówno ze strony Zuzanny, jak kogokolwiek innego. Karolina wydawała się przekonana, że takie sesje są bezcelowe, jeśli uczestnicy nie otworzą serc i umysłów. Matthew smucił taki defetyzm żony, chociaż go podzielał. Zresztą wszystko go smuciło tego lata. Z wyjątkiem pracy, w której po urodzinach Imogen nastąpił zwrot ku lepszemu. Wprawdzie nie załapał się na robotę przy Tower Hill Stephena Steerfortha, ale inny pupilek Bianca, Andrew MacNeice, zaproponował, by Matthew ubiegał się o udział w jego następnym projekcie nowego kościoła w okolicach Canterbury. Zdolni praktykanci pracowali według projektów MacNeice'a, ale wymóg uległości nie pozwalał im rozwinąć skrzydeł; natomiast architekci z ambicjami mogli oferować projekty albo całego budynku, albo poszczególnych elementów. W pierwszych tygodniach po ślubie Matthew niechętnie godził się na nadgodziny, teraz jednak traktował je jako luksus, a praca pod kierunkiem MacNeice'a stanowiła jego największą przyjemność. - Ty wciąż ślęczysz nad tym? - Katrina Dunn wróciła do biura tuż przed ósmą wieczorem w połowie miesiąca, ponieważ zostawiła w szufladzie książeczkę czekową. - Można rzucić okiem? Matthew wyprostował plecy i przeciągnął się. 110 - To do Canterbury. - Rozumiem. Nie pisnę nikomu ani słowa. - Nie sądzę, żeby ludzie ustawiali się w kolejce do moich pomysłów. - Nie mam żadnych szans w tym konkursie - przekonywała go swym