On, Plato i wasz ojciec nie mogli się później widywać tak
często, jak by chcieli. Wydawało się, że ta odpowiedź usatysfakcjonowała jej syna. – Sebastian przynajmniej miał tyle rozumu, żeby się wynieść z Vermontu – mruknęła Madison. Dojechali do grupy budynków z drewnianych bali, stojących na zboczu porośniętym łąką. Nie było tu żadnego szyldu, ale to właśnie była siedziba i baza szkoleniowa Redwing Associates, międzynarodowej firmy ochroniarsko-detektywistycznej, której klientami byli szefowie wielkich korporacji, członkowie rządu, gwiazdy rozrywki i sportu. Wielu z nich przybywało do Wyomingu, by się nauczyć, jak oceniać niebezpieczeństwo, jak mu zapobiegać i jak postępować w jego obliczu, gdy chodziło o porwanie, zamach, szpiegostwo w firmie, rozruchy wywołane przez zwolnionych pracowników lub ogarniętych obsesją fanów, czy też o oszustwa komputerowe. Środki bezpieczeństwa w bazie nie rzucały się w oczy, ale gdy Lucy dojechała do końca drogi, przed jej samochodem pojawił się swobodnie ubrany mężczyzna. – Pani Swift. Jestem Jim Charger. Zajmę się pani samochodem. Pan Rabedeneira oczekuje pani. Lucy uśmiechnęła się blado. – Plato Rabedeneira? – Tak, proszę pani – potwierdził Jim Charger bez uśmiechu. Skąd Plato się tu wziął? I dlaczego jej oczekiwał? Lucy odpędziła od siebie niepokój. – Dzieci mogą zostać ze mną albo pójść z panią, jak pani woli. – Pójdą ze mną – zadecydowała. Charger uprzejmie wskazał jej rozłożysty główny budynek. Plato czekał na nią w salonie przed masywnym kamiennym kominkiem. Wziął ją za ręce i pocałował w oba policzki. – Witaj, Lucy. Słyszałem, że jesteś w okolicy. – Masz szpiegów na każdym rogu? – Nie na każdym – uśmiechnął się i puścił jej dłonie. Był bardzo przystojnym, ciemnowłosym i ciemnookim mężczyzną. O własnych siłach wyrwał się z nieciekawej dzielnicy Providence i wyrobił sobie renomę w trudnym fachu. Pomógł matce, która wychowała go sama, skończyć college. Teraz pani Rabedeneira pracowała jako wykładowca w innym college’u i należała do wyborców Jacka Swifta. Colin nigdy nie miałby ochoty skakać z helikoptera pośród sztormu po to, by ratować rybaków i żeglarzy, pomyślała Lucy. Zadowalała go praca w Departamencie Stanu i sprawdzanie się na korcie tenisowym. To go zresztą zabiło. – Kiedy zacząłeś pracować dla Redwing Associates? – zapytała. – Półtora roku temu zostałem ranny podczas akcji ratowniczej. Gdy obudziłem się po operacji, czekała na mnie wiadomość od Sebastiana. – Spojrzał na Madison i J.T., wpatrzonychw niego jak w obraz. – Widzę, że jesteście już dorośli. Miło mi was spotkać. Był czarujący i Lucy pomyślała, że czułaby się całkiem bezpiecznie, gdyby razem z nim balansowała na linie nad wzburzoną powierzchnią morza. Również Colin był dobrze wychowany, uprzejmy i od pierwszego wejrzenia wzbudzał sympatię. Natomiast Sebastian