twoim szefem. Chcę zobaczyć, jak się poci ze strachu, i potrzebuję
twojej pomocy. – Mojej? – wyjąkała. – Myślę, że masz na niego jakiegoś haka – uśmiechnął się Mowery z jawną satysfakcją. – Nie. Senator Swift jest człowiekiem o nieposzlakowanej uczciwości. Mowery odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się głośno. Barbara zacisnęła usta. – Barbie, Barbie. Po biurze krążą plotki, że kilka tygodni temu rzuciłaś się na niego, a on omal nie zabił cię śmiechem. Poczuła ucisk w żołądku. – To nieprawda! – zaprotestowała. – To znaczy co? Nie rzuciłaś się na niego, czy nie wygonił cię z gabinetu? – Jesteś obrzydliwy. Wyjdź stąd! – Wcale tego nie chcesz. Wolałabyś, żebym wyrównał także i twoje rachunki z Jackiem Swiftem. Ty też chcesz, żeby odcierpiał za to, że cię upokorzył. – On nie... nie był przygotowany na tak daleko posuniętą intymność, i to wszystko. Po prostu się przestraszył. – Aha, przestraszył się. – Przecież dobrze wie, że jestem gotowa zrobić dla niego wszystko. Wzrok Mowery’ego przewiercał ją na wylot. – Co masz na niego? – Nic! – Barbie, zemsta bywa bardzo słodka. Nie odpowiedziała. – Ale ty nie chcesz zemsty, prawda? Rozumiem. Chciałabyś, żeby on cierpiał i żeby przyszedł do ciebie, jedynej kobiety, która naprawdę go kocha. Jakież to wzruszające. – Moje motywy są zupełnie nieistotne – powiedziała cicho Barbara. – Czy przez te dwadzieścia lat stary, dobry Jack choć raz spróbował dobrać się do ciebie? – Nie zrobiłby czegoś takiego. Przez większość tych lat był żonaty. Mowery znów wybuchnął śmiechem. – Boże, to się robi coraz zabawniejsze. Barbara poczuła, że żołądek podchodzi jej do gardła. Zerwała się i pobiegła do łazienki. Za nic nie chciała tego zrobić, a jednak musiała. Ochlapała twarz zimną wodą i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jej szare oczy były przekrwione od torsji, tusz na rzęsach posklejany. Miała zaledwie czterdzieści jeden lat. Nie była jeszcze stara. Wciąż mogła mieć dzieci. Znała wiele matek, które po raz pierwszy rodziły, będąc po czterdziestce. Ale nie mogła mieć dzieci Swiftów. Jack jej nie chciał. Dwadzieścia lat oddanej służby, i co? Gdy wyznała mu swe uczucia, nie zareagował złością ani wybuchem namiętności. Zachował się miło, pocieszał ją i, czego można się było spodziewać, mówił, jak bardzo jest jej wdzięczny za wszystko, co dla niego zrobiła. Wychwalał jej profesjonalne umiejętności, dziękował za długie lata, podczas których zrobili razem tak wiele dobrego dla obywateli ich wspaniałego kraju.