- Słyszałem gorsze.
- Nie istnieje większa obraza. - Zamknęła oczy. - Tak mi trudno to powiedzieć. Obiecujące. - Nie jestem hiszpańskim inkwizytorem. - Patrzył, jak lekki wiaterek pieści jej włosy. Czuł ciepło jej dłoni. Cisza się przedłużała. - Musisz w końcu zebrać się na odwagę. Za parę godzin będzie ciemno. Skinęła głową i pociągnęła go za rękę ku ławce. Serce waliło mu młotem. Miał nadzieję, że Alexandra tego nie słyszy. - Usiądź - powiedziała. - Nie jestem jedną z twoich uczennic. - Siadaj. Tym razem posłuchał. Przesunął się w bok, robiąc jej miejsce, lecz ona najpierw długo na niego patrzyła, a potem ku jego zaskoczeniu padła przed nim na kolana. - Nie rób tego - zaprotestował i schylił się, żeby ją podnieść. - Wszystko w porządku. Nic nie mów, tylko choć raz mnie wysłuchaj. - Dobrze. - Dziękuję. - Wzięła głęboki oddech. - Chcę cię przeprosić. Mówiłeś i robiłeś bardzo miłe rzeczy, a ja... Kolejna łza stoczyła się po jej policzku. Dobry Boże, tego już za wiele. Chciał, żeby odzyskała rozsądek, a nie błagała go o wybaczenie wszelkich prawdziwych czy wyimaginowanych przewinień. Zsunął się z ławki i ukląkł przed nią. - Przestań. - Ale powiedziałeś... - Zapomnij, co powiedziałem. Zawsze mnie interesowało, co ty myślisz. - Nie żartuj sobie. Ujął jej dłonie. - Nie żartuję. Jesteś najbardziej fascynującą, uwodzicielską, godną pożądania kobietą, jaką w życiu spotkałem. - Kocham cię - wyznała. Zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała go. Przytulił ją do siebie mocno, żeby znowu poczuć jej ciepło. - Kocham cię - szepnął z uczuciem. - Muszę ci zadać pewne pytanie - ciągnęła drżącym głosem. Łzy ciurkiem leciały jej z oczu. - Słucham. - Ożenisz się ze mną, Lucienie? Pocałował ją mocno. - Mówiłem ci, że tak, Alexandro. Dzięki Bogu, że jeszcze nie całkiem doszłaś do siebie. - Nareszcie się opamiętałam. Dzięki tobie. - Pogłaskała go po twarzy. - Po prostu nie wierzyłam, że mnie zechcesz. Zaśmiał się głośno. - Uwięziłem cię w piwnicy, Alexandro. Moja cierpliwość zaczęła się wyczerpywać. - Ty moją przez cały czas wystawiałeś na próbę. - I mam nadzieję robić tak dalej. Zacisnęła dłonie na jego koszuli. - Musisz zmienić testament. - Pragnę cię, Alexandro. Nic innego się nie liczy. - Jesteś bardzo uparty. Przywróć poprzednią wersję, ale dobrze zabezpiecz Rose i Fionę. - Już się tym zająłem. Ale stawiam warunek. - Jaki? - Umieszczę z powrotem naszych potomków w testamencie, jeśli dziś po południu za mnie wyjdziesz. Osłupiała.