- Bardzo podobna do ciebie, nie sadzisz?
- Rzeczywiscie - wyszeptała Marla, przegladajac zdjecia. - Jest pewne podobienstwo. - Spojrzała na zdjecie Pam z młoda, mo¿e osiemnastoletnia dziewczyna o swie¿ej buzi, i pociemniało jej w oczach. Dziewczyna miała na sobie toge, jakie nosza absolwenci szkół srednich, i usmiechała sie promiennie, trzymajac matke pod reke. - To jej córka? - Tak. Julie. - Jest teraz w college'u, tak? - Była. Zrezygnowała ze studiów. - Z powodu smierci matki. - Marla czuła sie odpowiedzialna za te smierc i wszystkie jej konsekwencje. Dobry Bo¿e, kiedy ten koszmar sie skonczy? 308 - Nie. To dosc dziwne, ale Julie opusciła college kilka tygodni przed waszym wyjazdem na południe. - Naprawde? - Zastanawiajace. - W takim razie po co jechałysmy do Santa Cruz? - Pytanie za milion dolców, nie sadzisz? - Nick zało¿ył rece na piersi, rozciagajac szwy swojej kurtki. - Mo¿e jechałyscie zupełnie gdzie indziej - zasugerował, przypominajac sobie rozmowe z Waltem. - Gdzie? - Miałem nadzieje, ¿e sobie przypomnisz. - Przykro mi, nie przypomniałam sobie - powiedziała Marla sarkastycznie. - Przynajmniej na razie. - Ale przyznasz, ¿e to dziwne. Bez słowa zostawiłas dzieci i Aleksa. - Bardzo dziwne. - A potem ruszyłas nie wiadomo dokad z kobieta tak podobna do ciebie, ¿e mogłaby byc twoja siostra. - Ale ja nie mam siostry... - zaczeła, ale ugryzła sie w jezyk. Siostra. Cos w głebi niej drgneło na dzwiek tego słowa, jakies wspomnienie, które jeszcze nie całkiem wypłyneło na powierzchnie swiadomosci. - Nikt nie mówił nic o siostrze. Tylko o bracie. - O Rorym. - Tak. - Trzymajac w dłoni plik zdjec, znowu usiadła na fotelu. -Jest w domu opieki, bo uległ jakiemus wypadkowi, prawda? - Tak. - Ale to nie wszystko. Mam wra¿enie, ¿e wszyscy cos przede mna ukrywaja. Ilekroc ktos wspomni jego imie, nastepuje konsternacja. Nick zagryzł wargi. A wiec on te¿ o tym wie. Widziała to w jego oczach. - O co chodzi? - spytała. - Do diabła, Nick... chyba zasługuje na to, ¿eby znac prawde. 309 Nick zawahał sie, podszedł do okna i przeczesał włosy palcami. - Chyba masz racje. - Wiec słucham. Spojrzał na nia przez ramie. Był tak powa¿ny, ¿e Marla usiadła głebiej w fotelu.